poniedziałek, 23 stycznia 2017

Wieczna chwała bohaterom?

23 stycznia 1945 roku zakończyła się w Kaliszu okupacja niemiecka. Próba przekształcenia grodu nad Prosną przez hitlerowców, na typowo niemieckie miasto, zakończyła się fiaskiem. Niestety w niespełna 5 lat, liczba mieszkańców spadła niemal o połowę.




Rok 1945 rozpoczął się tragiczną sytuacją militarną III Rzeszy. Jej przegrana, była tylko kwestią czasu. 12 stycznia ruszyła wielka ofensywa Armii Czerwonej i Wojska Polskiego, zwana operacją wiślańsko – odrzańską. Oddziały radzieckie znalazły się w okolicy Kalisza już 22 stycznia. Niemców było już tutaj niewielu. Ci co zostali, zastawiali na Rosjan zasadzki. W nocy z 22/23 stycznia wojsko radzieckie otoczyło Kalisz, a rankiem przystąpiło do szturmu. Już w południe w mieście nie było śladów niemieckiego okupanta. W trakcie przepędzania Niemców, poważnie ucierpiała wieża kolegiaty św. Józefa, na szczycie której siedziało dwóch niemieckich snajperów, którzy razili ogniem pojawiających się czerwonoarmistów. Radziecka artyleria zmuszona była ich „uspokoić”, strącając przy okazji wieżę zabytkowego kościoła.
Kolegiata św. Józefa bez wieży

 23 stycznia 1945 roku do Kalisza wkroczył 708 Samodzielny Batalion Łączności, wchodzący w skład I Frontu Białoruskiego. Jak reagowali kaliszanie na wejście Armii Czerwonej do Kalisza? Większość raczej się cieszyła. Jakie mogli mieć inne uczucia, jak nie radość, skoro przez blisko 5 lat żyli w strachu przed wywózką na roboty przymusowe, do więzień i obozów, czy śmiercią? Byli jednak i tacy, na których padł blady strach. Starsza Niemka mieszkająca przy ul. Kazimierzowskiej, w przerażeniu na wieść o Rosjanach w mieście, wiesza się na żyrandolu. Ci wystawią potem jej zwłoki za okno, na zewnątrz budynku i będą w nie strzelać dla zabawy. Ślady ostrzelanej w ten sposób kamienicy, są widoczne do dziś.
Kamienica przy Kazimierzowskiej. To tu zostały ostrzelane zwłoki niemieckiej samobójczyni przez Rosjan.
 
Ślady po ostrzale budynku przy Kazimierzowskiej z bliska
 Inną kwestią związaną z datą 23 stycznia w Kaliszu, jest zagadkowa sprawa pułkownika Iwana Dowydenki, z wojsk radzieckich, które pojawiły się w Kaliszu. Oficjalna historia mówi, że jadący do ratusza Dowydenko , został postrzelony przez ukrywającego się w jednym z budynków przy ul. Mariańskiej Niemca. Na skutek ran, radziecki pułkownik zmarł 27 stycznia 1945 r. Jego grób znajdziemy na cmentarzu Żołnierzy Radzieckich przy ul. Częstochowskiej. Imieniem Dowydenki nazwano potem jedną z ulic grodu nad Prosną (obecna ul. Księżnej Jolanty). I nie było by w tym wszystkim nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Dowydenko...nie istniał! Dociekliwi historycy sprawdzili archiwa Armii Czerwonej i nie znaleźli takowej osoby w ewidencji. Nawet rosyjska strona internetowa zawierająca biogramy kilku tysięcy Bohaterów Związku Radzieckiego, nic nie mówi o Iwanie Dowydence. A na jego nagrobku na kaliskim cmentarzu wyraźnie jest napisane, że był właśnie Bohaterem Związku Radzieckiego. Historycy skłaniają się ku tezie, że musiał zatem być funkcjonariuszem NKWD lub Smiersza (radziecki kontrwywiad). 
Grób Dowydenki, zmarłego wskutek ran postrzałowych  otrzymanych w Kaliszu

Tablica nagrobna Dowydenki. Kto tak naprawdę tu spoczywa?

 A jak kaliszanie wspominają samą Armię Czerwoną w Kaliszu? Z relacji które można znaleźć w internecie, widać, że przeróżnie. Z jednej strony ochoczo chodzili ramię w ramię z sowietami grabić mienie poniemieckie. Z drugiej strony, możemy znaleźć informacje o gwałtach, czy kradzieży zegarków, co było zjawiskiem spotykanym w całej wyzwalanej spod okupacji niemieckiej Polsce. Przy ulicy Częstochowskiej powstał cmentarz Żołnierzy Radzieckich, rozplanowany w latach 1946-47 przez Antoniego Karolaka i Mieczysława Torcza. Spoczywa tu 309 czerwonoarmistów, poległych m.in. w walkach o Kalisz.



 Na cmentarzu znajduje się również sześć armat, które brały udział w walkach w latach 1941-45, a dziś są ozdobą tego miejsca.


 Na okazałej bramie cmentarza, widnieje napis: wieczna chwała bohaterom. Napis zrobiony jest oczywiście w języku rosyjskim i w domyśle dotyczy osób tu pochowanych.

 Jak odbieramy go dziś? Jak odbierają go kaliszanie? W ostatnich latach coraz gorętsza staje się dyskusja pod tytułem: wyzwolenie czy zniewolenie? Z jednej strony okupant niemiecki został pokonany, wypędzony i rozliczony. Polska powróciła na mapę Europy. Ale czy niepodległa, czy może tylko suwerenna? Więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych z pewnością zostali wyzwoleni. Ale czy Polska została wyzwolona przez Armię Czerwoną i Ludowe Wojsko Polskie? Czy rząd lubelski , był polskim rządem i czy normalną rzeczą jest, że armia rzekomo wyzwalająca, pozostaje na zajętym (wyzwalanym) terenie przez dziesiątki lat (do 1992 roku). Spór na temat wyzwolenie-zniewolenie trwa, ba, narasta. Dla osób walczących z niemieckim okupantem, wojna zakończyła się w momencie zakończenia II wojny światowej. I to jest fakt. Potem powrócili do swych rodzin i zaczęli normalne życie. Dla żołnierzy wyklętych, którzy nie zgadzali się na obce rządy i wojska w Polsce, rozpoczął się nowy rozdział historii. Fakt faktem, że Niemcom nie udało się zrobić z Kalisza niemieckiego miasta, jak to mieli w planie. Fakt faktem, że kaliszanie ofiarnie walczyli już w 1939 roku, a kaliska 25 dywizja piechoty otrzymała miano wyborowej i niepokonanej. Później kaliszanie walczyli w polskich formacjach wojskowych zarówno na Zachodzie jak i w Ludowym Wojsku Polskim. Wracając do cmentarza Żołnierzy Radzieckich w Kaliszu, należy zauważyć, że ten w ostatnich latach przeżył liczne akta wandalizmu. Niektórzy twierdzą, że powinien zostać zlikwidowany, a osoby to spoczywające, przeniesione (choćby na cmentarz żołnierski na Majkowie). Inni głośno mówią: zostawcie to miejsce w spokoju. W sporze wyzwolenie-zniewolenie, najważniejszą rzeczą jest fakt, że kaliszanie mają jedną rzecz nadrzędną przed oczami. Jest nią niepodległa Polska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz